Medexpress: R. Mołdach: Wielkie nadzieje i stracone możliwości

Medexpress: R. Mołdach: Wielkie nadzieje i stracone możliwości

O nadziejach związanych z dyrektywą transgraniczną, straconych możliwościach i o tym, czym tak naprawdę kieruje się pacjent z UE, wybierając placówkę leczniczą, z Robertem Mołdachem, ekspertem ds. zdrowia Pracodawców RP, rozmawia Alicja Dusza.


Za kilka miesięcy wejdzie w życie dyrektywa transgraniczna, czy jesteśmy do niej w jakimkolwiek stopniu przygotowani?

Jeżeli chodzi o spełnienie warunków formalnych, zapisanie ich na papierze i uruchomienie strony internetowej, a potem poinformowanie, że to jest przygotowanie – to tak. Natomiast jeżeli potraktować dyrektywę w sposób poważny i zastanowić się tak naprawdę nad tym, co było głównym źródłem jej powstania i mówić o jakości w ochronie zdrowia, informowaniu o standardach leczenia, o wynikach leczenia i o wsparciu świadomych decyzji zdrowotnych pacjentów przyjeżdżających z zagranicy, aby leczyć się w Polsce, to w ogóle nie jesteśmy do tego przygotowani. Bo trudno mówić o tym, że jesteśmy przygotowani w sytuacji, gdy jedyne, co będziemy w stanie zaoferować tym pacjentom, to odesłanie na istniejące strony internetowe i możliwość sprawdzenia, czy dany lekarz rzeczywiście jest lekarzem, czy jest zarejestrowany, jakiej specjalności, które ośrodki działają w jakich dziedzinach i czy współpracują z Narodowym Funduszem Zdrowia. Natomiast dyrektywa oczekiwała od nas i właściwie od każdego państwa członkowskiego, przekazania informacji, która pomogłaby mu podjąć decyzję o jego leczeniu, a pacjent będzie się kierował trzema kryteriami: jakością leczenia, efektami klinicznymi i bezpieczeństwem opieki. Jest to wyraźnie zapisane w dyrektywie w wielu miejscach, i każde państwo członkowskie, w tym Polska, taki zakres informacji do 24 października 2013 roku powinno uruchomić. Myślę, że w tym zakresie nie wykorzystujemy potencjału, który daje nam dyrektywa europejska.


To jest dla nas duża szansa.

Dokładnie. Nie powinniśmy myśleć o dyrektywie jak o zagrożeniu, przez którą uciekną nam środki publiczne i będziemy musieli leczyć pacjentów zagranicą, bo wszystkie szacunki wskazują, że nie ma wielkiej gotowości Polaków do leczenia się zagranicą może poza strefami przygranicznymi. Przede wszystkim powinniśmy wykorzystać możliwości, jakie daje dyrektywa dla przyjazdu obywateli różnych krajów do leczenia się w Polsce. W przeciwieństwie do Polaków obywatele innych państw leczą się poza granicami swoich krajów, może nie w takim stopniu, jak byśmy tego oczekiwali, ale jednak. Dobrym przykładem jest Turcja, gdzie realizacja świadczeń usług zdrowotnych dla pacjentów z zagranicy jest gałęzią polityki zdrowotnej. Ten kraj osiąga w przeliczeniu na złotówki dwadzieścia kilka miliardów złotych z usług transgranicznych. To jest tyle, ile Polska przeznacza na opiekę szpitalną. Turcja (w zupełnie innych realiach i nie będąc członkiem Unii Europejskiej), widzi, nie mając nawet dyrektywy transgranicznej, że eksport usług medycznych, leczenie pacjentów spoza Turcji, to wielki zastrzyk finansowy dla tych ośrodków. A my jesteśmy w Unii, mamy dyrektywę, mamy warunki i nie zamierzamy tego wykorzystać jako kraj. Świadczeniodawcy za to jak najbardziej – ich gotowość wykorzystania opieki transgranicznej jest bardzo duża. Natomiast ze strony państwa, w jaki sposób zostaliśmy przygotowani do opieki transgranicznej, do poinformowania pacjentów z zagranicy o możliwościach leczenia w Polsce – nie zrealizowaliśmy tych zadań, a to, co zamierzamy zrobić, jest absolutnie niewystarczające, żeby wykorzystać potencjał, choć prawdopodobnie w sprawozdaniu będzie można napisać, że Polska spełniła warunki dostosowawcze dyrektywy z datą 24 października.



Zamiast zysku będą straty? W momencie, gdy przyjedzie pacjent z zagranicy, nie mogąc skorzystać z możliwości, jakie daje dyrektywa transgraniczna, będzie rozczarowany.

Będzie rozczarowany, bo nawet jeśli skorzysta, nie będzie miał pewności, czy wybrał najlepszy ośrodek. Jeśli w ogóle przyjedzie, bo prawdopodobnie będzie to działało głownie dla tych pacjentów, którzy będąc na terenie kraju, ulegli wypadkowi lub zachorowali. Natomiast głównym potencjałem dyrektywy jest to, że zagraniczny pacjent będzie chciał się leczyć w Polsce, bo tam są dobrzy lekarze, są nowoczesne placówki. Taki pacjent powinien móc wejść na stronę, zapoznać się z ofertą, dowiedzieć się o tym i podjąć świadomą decyzję. A tego nie będzie – i tego jesteśmy całkowicie świadomi, a to był potencjał, który mógł zaistnieć dla polskich szpitali, dla wykorzystania infrastruktury zdrowotnej, dla wszystkich naszych potrzeb, tych deficytów, które posiadamy.


Kto może zyskać na dyrektywie – publiczne czy prywatne placówki?

Ja myślę, że i jedne, i drugie – nie rozróżniałbym tego. Jedne i drugie mają duże możliwości korzystania z dyrektywy. W szpitalach publicznych mamy wiele naprawdę wspaniałych ośrodków, z kapitaną infrastrukturą zdrowotną, świetnymi lekarzami. Tylko co z tego, że szpital, publiczny czy prywatny, będzie świetnie przygotowany, skoro ten pacjent z Unii w ogóle o tym się nie dowie. A my na tym jako gospodarka ewidentnie stracimy. A mogliśmy zyskać. Uważam, że w terminie do 24 października nic nie możemy z tą sprawą zrobić, szansa jest niestety, stracona. Nie mamy możliwości nadrobienia tej zaległości, która powstała.


Definitywnie stracona?

Tak. Wiele było ambicji i nadziei, bo pamiętam całą dyskusję. Najbardziej nagłośnionym wątkiem był ten, że Polacy będą się leczyć zagranicą, natomiast mniej mówiono o tym, jakie działania powinny być podjęte przez rząd, przez władze lokalne, przez świadczeniodawców, żeby jak najwięcej pacjentów z Unii Europejskiej przyjechało do Polski. Pacjent unijny jest świadomym wyborcą, jest przyzwyczajony do tego, że ma informację o jakości, o efektach klinicznych, o zakażeniach. Pacjent z zagranicy nie przyjedzie do Polski, dlatego że jest tu tańsze leczenie, przyjedzie wyłącznie wtedy, gdy będzie miał pewność, że uzyska tutaj właściwą opiekę i dopiero wtedy się zastanowi nad kosztami. Pacjenci zawsze zadają pytanie, co można jeszcze zrobić i oczekują od płatnika, że można to zrealizować.

 

Źródło: Alicja Dusza, 8 sierpnia 2013 07:00, www.medexpress.pl

Partnerzy